poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Wojna i pokój i bycza elewacja.

Pojechaliśmy do Jawora, bo wymyśliłam sobie zobaczyć Kościół Pokoju. Kompletnie nie wiedziałam co to w ogóle takiego, ale po drodze był drogowskaz, więc skoro jest atrakcja to muszę ją zobaczyć, prawda? Oczywiście, kiedy dojechaliśmy na miejsce, okazało się że pora na zwiedzanie minęła i kościół jest pozamykany. Pozostało mi tylko sfotografować się przed budynkiem i powędrować na rynek (no bo a nuż coś tam ładnego będzie? albo przynajmniej obiad?). 
Kościół Pokoju w Jaworze wygląda tak.

A ratusz tak. A mnie się stać prosto nie chciało.

I wróciliśmy do Babci. Oczywiście wymyśliłam sobie, że pojedziemy do Wałbrzycha (bo ładnie wyglądał na zdjęciach w Wikipedii), na co Paweł stwierdził, "bo wiesz - w Świdnicy jest też taki kościół i jest bez gwoździ budowany i musiał być daleko od miasta, wiedziałaś? Możemy tam jechać." Jakie możemy? Oczywiście, że pojedziemy. Jak rzadko pozostawiłam sobie usystematyzowanie wiedzy na temat zwiedzanego miejsca na "po wycieczce". I pojechaliśmy.

Okazuje się, że bardzo dobrze mój Współszwendacz zapamiętał podstawowe informacje na temat Kościołów Pokoju. Resztę uzupełniła historia opowiadana przez nagranego przewodnika i uprzejma Wikipedia. To teraz opowiem Wam ja. 

Dawno dawno temu była sobie wojna trzydziestoletnia. Toczyła się praktycznie w całej Europie i najprawdopodobniej po 25 latach to już nikt nie wiedział o co poszło im na początku. A ci, którzy w niej ginęli najczęściej w ogóle nie mieli pojęcia w jakiej sprawie toczą się boje. Historycy twierdzą, że wiedzą. Ponoć o konflikt interesów protestantów i katolickich możnych z rodziny Habsburgów. Szczególnie, że ci ostatni dość mocno zaczęli się panoszyć w XVII w. i nie każdemu to odpowiadało. W każdym razie wojna trwała lat 30, a potem zakończyła się pokojem westfalskim. Na mocy owego pokoju na terenach, w ramach okazania dobrej woli wydano pozwolenie wybudowania trzech kościołów: w Jaworze, Głogowie i Świdnicy. Żeby nie było zbyt łatwo, pozwolenie było obwarowane specjalnymi warunkami, a mianowicie: 
1. Kościół miał być pobudowany z materiałów nietrwałych: słoma, drewno, glina, piasek (dobrze mówił Paweł, że bez gwoździ). 
2. Musiał być pobudowany poza miastem. (Mam nieodparte wrażenie, gdyby się komuś "przypadkiem" przydarzyło go podpalić, to żeby pół miasta z dymem nie poszło).
3. Nie mógł mieć wież ani dzwonnicy.
4. Nie mógł mieć kształtu kościoła.
5. Musiał powstać w czasie jednego roku. Na koszt protestantów oczywiście.

Jak wspomniałam takie kościoły "w kratkę" powstały 3, z czego do dzisiaj istnieją tylko dwa, gdyż ten w Głogowie spłonął. 
Faktycznie tak z zewnątrz to niespecjalnie kościół przypomina.

Nauczona lekcjami historii w szkole i telewizyjnymi amerykańskimi filmami, żyłam w przekonaniu, że protestanckie świątynie porażają prostym, wręcz ubogim wystrojem i są skrajnie różne od kapiących od złota kościołów katolickich. I tu się pomyliłam. Bardzo. W Kościele Pokoju jest złoto, kolorowo, aniołkowato - barok rządzi. Jest pięknie. Na swój barokowy sposób.
Ołtarz zdobiony rzeźbami.

Imponująca ambona z przedstawieniem cnót kardynalnych.

Loża Hochbergów - właścicieli m.in. Książa, Pszczyny i ... tyskich browarów.

Przepiękne organy.

Zupełnie nie przypomina to obrazu prostego stołu i drewnianego krzyża na tle białych ścian, który sobie w głowie stworzyłam. I dobrze - bo bardzo lubię takie niespodzianki. 

W drodze na Rynek w Świdnicy zobaczyłam coś, co koniecznie musiałam uwiecznić. Jak się okazało była to elewacja najprawdopodobniej najstarszej kamienicy w mieście, w której obecnie mieści się apteka... "Pod Bykami". 
Bycza elewacja mnie urzekła.
Ale nie tylko ona, bo kamienica "Pod złotym Chłopkiem" też jest urocza.
Szczególnie połączenie amorków (zwanych puttami) i trupich czaszek.

W Świdnicy jest też katedra. Pod wezwaniem Świętych Wacława i Stanisława. Jest piękna. Mam wrodzoną słabość do gotyckich budowli, a ta jest imponująca. Z ponadstumetrową wieżą (trzecia w Polsce po Licheniu i Częstochowie) i witrażami robi wrażenie. No przynajmniej na mnie. Drzewko odważnie rosnące gdzieś w połowie wysokości wieży też... 
Taaaka katedra.

I moja "Prywatna Godzilla" atakująca Świdnicę... znaczy miniaturkę.

A później pojechaliśmy do Wałbrzycha. I lepiej wyglądał na zdjęciach niż na żywo. I najeździłam się jak głupia w kółko - oj źle mi się tego dnia jeździło. I remontów mnóstwo i jednokierunkowych... Ale kebab był całkiem smaczny. Więc Wałbrzych dostanie jeszcze jedną szansę. Kiedyś. 
Na słupku z magistratem za plecami. O!

5 komentarzy:

  1. Dzięki Ci za super relację :D
    Kościół pięknie się prezentuje, aż dziwne, że wciąż jest w takim stanie, a nie opuszczony i rozkradziony ;)
    Ale mnie również jednak katedra bardziej przypadła do gustu - cóż, jednak co dobry stary gotyk to gotyk ;)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od biedy dobry nowy gotyk też lubię ;) Ale taak - fanką złotych pućkowatych amorków jakoś nie jestem ...

      Usuń
  2. Ile to ludzie czasu, energii i pracy musieli włożyć, by wybudować takie budynki i potem to wszystko ozdobić!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna relacja z wyjazdu. :) I Wałbrzych...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 54 year-old Business Systems Development Analyst Doretta Terbeck, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Jewelry making. Took a trip to Durham Castle and Cathedral and drives a Chevrolet Corvette L88 Convertible. mozna zajrzec tutaj

    OdpowiedzUsuń